Tyle się teraz trąbi o śmierci -w końcu jesteśmy w dobie pandemii, jednak kiedy ona przychodzi, to chyba nigdy nie jesteśmy na nią gotowi. I jak odejdzie, i to bardzo nagle, ktoś bardzo nam bliski — nie potrafimy sobie z tym poradzić…
Jeśli generalizuje, to wybaczcie, ale ja nie umiem i piszę ten tekst, tylko dlatego, żeby dać upust emocjom, nie zwariować i może komuś ten tekst się kiedyś przyda…Aczkolwiek, pisząc te słowa, mam mokrą klawiaturę i zaciśnięty żołądek, ale spróbuję…
Mój Tata miał przejebane dzieciństwo — ojciec sadysta, rozbita rodzina, epizod w domu dziecka, jednak za cel życiowy, postawił sobie stworzenie swoim dzieciom i żonie takiego świata, jakiego on, sam nigdy nie miał. I tak całe życie, żył dla nas — pracował 24/7, wymyślając coraz to nowsze koncepty na biznes i lekko zatracając się w tym wszystkim. Owszem, popełnił sporo błędów, ale wszystko to było po to, żeby ratować biznes, wyjść na prostą i zapewnić swojej rodzinie dobrobyt. Kochał nas wszystkich na tyle mocno, że zaniedbywał siebie i swoje zdrowie, a musicie wiedzieć, że chorował na cukrzycę. Zawsze bronił słabszych — nawet obcych ludzi. Pamiętam, jak kiedyś, na wakacjach, rzucił się w szalejące fale morskie, po to, aby ratować topielca. Albo, podczas Strajku Kobiet, spuścił łomot chuliganom, którzy naparzali młodego chłopaka! Kochał ludzi, kochał życie — interesował się wszystkim, potrafił słuchać. Baa, znają go w chyba każdej kawiarni, bo to był jego azyl — zaszycie się z potrójnym espresso i ucinanie small talku z obsługą, czy też, przypadkowo poznanymi ludzi. Na biznes wymyślił ratowanie porzuconych w aukcjach przedmiotów — skupował je i potem, nocą, przy lampce, naprawiał. Co noc, od kilku lat, podczas kiedy wszyscy spali — on pracował i nadawał życie brzydkim, czy też uszkodzonym przedmiotom z duszą. Jak Ghepetto z Pinokia.
Jeśli są aniołowie na ziemi — to śmiem powiedzieć, że mój Tata był jednym z nich.
Oczywiście, łudzę się, że się wybudzi i za chwile zadzwonią z kostnicy, że, przepraszam bardzo, ale mamy nietypowy case — pan Krzysztof się przebudził — proszę go zabrać, bo domaga się dobrej kawy, a my takowej nie mamy.
Cudowny, dobry człowiek, którego nie ma już na tym świecie, ale wiem, że jest i będzie mnie i całą naszą rodzinę wspierał z miejsca, w którym nie będzie miał żadnych problemów, nikt mu nie będzie trąbił, że za dużo śpi, albo, że nie powinien jeść ciasteczek, bo cukrzyca.
Kocham Cię Tato — Troskliwy Misiu!
I zabrzmi sztampowo, ale śpieszmy się kochać ludzi, bo nieoczekiwanie odchodzą..