– Krysiu, a kogo się spodziewałaś wybierając mój numer telefonu.
– Proszę Cię, bez mędrkowania! Jestem przerażona! Ja chyba widziałam ducha, który wyglądał jak ja!
– Krysiu, spokojnie. Wróć do domu, porozmawiamy.
– Stefan, ale ja jestem cała roztrzęsiona! Przysięgam Ci, ten duch miał taką fryzurę jak ja, moje okulary, baa nawet identyczny kolor włosów, a na dodatek jechał na białym rowerze- takim jak mój!
– Krysiu, to nie mógł być dych, one nie zasuwają na rowerze w ciągu dnia i nie podejrzewam, żeby obecny trend w zjawo-sferze pozwalał na posiadanie różowych włosów. Widocznie masz sobowtóra, albo ktoś Cię naśladuje mniej lub bardziej świadomie.
– Stefan, niby kto miałby mnie naśladować? I ważniejsze pytanie: po co?
– A nie wiem, może komuś imponujesz, albo wręcz przeciwnie, ktoś strasznie Cię nie znosi.
– Yyy, poczekaj, bo nie rozumiem. Jak można kogoś nie znosić i jednocześnie zachowywać się tak samo? Hipokryzja?
– A nie, to jest nawet ładnie nazwane “zasadą lustra”.
– Zasadą lustra?
– No tak, to co dostrzegasz w innych, istnieje w tobie.
– A możesz jaśniej?
– Szwajcarski psycholog i psychiatra Carl Gustav Jung twierdzi, że każdy człowiek ma taką ciemną stronę osobowości i nazywa ją Cieniem. Cień, czyli cechy, których w sobie nie akceptujemy, które wsparliśmy ze swojego życia, ponieważ kłóciły się one z doskonałym obrazem nas samych.
– A jak to wygląda w praktyce?
– Przyciągamy do siebie ludzi, w których widzimy te cechy, których u siebie nie chcemy zobaczyć.
– Hym, czyli jak ktoś np.krytykuje mnie za wygląd, zachowanie, itp. to dlatego, że sam chciałby się tak zachowywać, ale nie może bo nie wypada, itp?
– Tak, to może być jedna z przyczyn. Zasada lustra ma dwie strony. Bo możemy przyciągać ludzi, którzy będą nas wewnętrznie budować. Ale często jest tak, że dostrzegamy w drugim człowieku coś, czego nie znosimy u siebie. Na przykład – jeśli budzi się w Tobie zawiść, a nie lubisz tej cechy w sobie, wówczas zaczynasz ją tłamsić, nie przyznajesz się do tego,i gdy spotykasz kogoś, kto zachowuje się w zawistny sposób, to go krytykujesz albo oceniasz. A tak naprawdę krytykujesz tę swoją część, której nie lubisz w sobie.
– Ciekawe.A jest na to jakaś rada?
– Uczucia, których nie chcemy, usilnie starają się z nami zintegrować, są niebezpieczne tylko wtedy, kiedy nie przyznajemy się do nich. Dopóki nie zaakceptujemy cech, które odebraliśmy od siebie, one będą się uzewnętrzniać w relacjach z innymi.
– To trochę trudne.
– Nawet bardzo trudne, ale niesamowitą ulgę może nam przynieść zrozumienie mechanizmów, które stoją za naszymi reakcjami. To dzięki temu możemy poprawić naszą relację z innymi ludźmi.